Posty

7. Moje oczekiwanie

Obraz
~~~~ Dla odmiany notka będzie tu, bo mam dziwne przeczucie, że nikt tego nie czyta. Tym razem rozdział jest wcześniej niż zwykle, ponieważ miałam trochę więcej czasu, a na blogu pojawiła się dziś magiczna liczba 4.444 wyświetleń, co mnie ucieszyło niezmiernie. Z przyjemnych informacji, rośnie liczba księgarni internetowych, w których można znaleźć pierwsze dwa tomy serii "Czas na wyczerpaniu". Chętnym polecam też zajrzenie na http://lubimyczytac.pl/autor/151379/b-d-b (tak, tak, żebrolajki zawsze w cenie). Wszystkim czytającym bardzo dziękuję. Łatwiej czasem przemóc się, gdy dopada zmęczenie, gdy wiem, że ktoś to kiedyś przeczyta. Zachęcam niezmiennie do pozostawiania po sobie jakiegoś śladu. Nieustanne podziękowania dla niezmordowanej Avieline za betowanie. Enjoy! Niestety doby mijały nieubłaganie. Po paru dniach skończył się jego pobyt w szpitalu, a mi czas zaczął się coraz bardziej dłużyć. Przed wyjazdem w

6. Nasze wytchnienie

Obraz
Wziął niepewnie jeden kawałek i wsadził go do ust. Przeżuwał go bardzo długo, a gdy w końcu go przełknął, wykrzywił się nieznacznie. – Nie przesadzaj, bo sam zacznę cię karmić – uśmiechnąłem się po raz kolejny, ale on zmierzył mnie złym spojrzeniem. – No już, już. Tylko żartowałem. Uno, spokojnie. – Łatwo ci mówić – burknął i sięgnął po następny mikroskopijny kawałek, ale zastygł w połowie, patrząc na mnie. – Pierwszy raz nazwałeś mnie „Uno”, wiesz? – Faktycznie… No cóż, zdarza się – wzruszyłem ramionami. Chwilę jeszcze na mnie patrzył, po czym wziął jedzenie do ręki i znów się zawahał. Postanowiłem jednak się wtrącić. – No, dalej. Słuchaj, wyglądasz świetnie, naprawdę. Musisz jeść. Chcesz znów przez to wszystko przechodzić? – Nie chcę. Po prostu czasem to silniejsze ode mnie. W szpitalu wiedzą i pilnują mnie, jak mogą, ale nie zawsze dadzą radę. Ostatnio jest trochę gorzej i już zagrozili mi, że prosto po rehabilitacji, wyślą mnie do kliniki

5. Jego opowieści

Obraz
Kręciłem się niepewnie pod gabinetem fizykoterapii i zastanawiałem się czy aby na pewno dobrze robię. Z jednej strony nie bardzo chciałem o tym z kimkolwiek rozmawiać, a z drugiej mogłem potwierdzić kilka informacji i dowiedzieć się więcej, a to stanowiło zdecydowanie duży plus. Nie lubiłem nie wiedzieć na czym stoję. Wreszcie zebrałem się w sobie i zapukawszy cicho, wszedłem do środka. Aga siedziała przy komputerze, coś uzupełniając. Kiedy podniosła wzrok i zobaczyła, że stoję w drzwiach uśmiechnęła się i skinęła na mnie, żebym wszedł do środka. Wiecznie albo się śmiała, albo uśmiechała. Aż dziw, że nie narzekała na ból policzków. Podszedłem do niej dość niepewnie. – Cześć, wchodź i siadaj. Uzupełniam dane pacjentów, ale już kończę – rzuciła lekko, wciąż patrząc w ekran. – Jeżeli przeszkadzam, to mogę przyjść kiedy indziej – zacząłem zmieszany, przysiadając na brzegu jednego z krzeseł naprzeciwko niej. – Nie, nie. O, już skończyłam. No to mów, czego dusza