1. Nasze Niedorzeczności
Przedstawiam Wam wszystkim nowe opowiadanie zatytułowane Numero Uno. O czym opowiada? Jak się rozwinie? Sprawdźcie!
Oczywiście, że znałem tego dupka. Gdybym sam miał to
określić, to aż za dobrze. Był bardzo pewny siebie, arogancki, zarozumiały i
nie dbał o nikogo. Niestety był też cholernie przystojny, więc nie raz, nie
tylko stała grupka fanów i fanek, piszczała w zachwycie, ale i moje własne,
głupie serce, okazywało się zdrajcą i ściskało nieprzyjemnie na jego widok. Nie
ważne, ile razy tłumaczyłem sobie, że ten próżny, sadystyczny kretyn jest
kompletnie poza moją ligą i nigdy, ale to nigdy, sam bym się nie zdobył na
zagadanie do niego, a poza tym przecież go nie znosiłem, to i tak nie mogłem od
czasu do czasu odmówić sobie tych słodkich chwil, w których moje myśli
nieświadomie odpływały w krainę fantazji, by za chwilę z hukiem powrócić. Zawsze
wtedy prychałem pod nosem i kręciłem głową z niedowierzaniem. Jak mi, mi, mogło
to przyjść do głowy? Totalna niedorzeczność, ot co! Nie mogłem jednak nie
zauważyć jego długich, kręconych ciemnoblond włosów zawsze luźno opuszczonych
na ramiona ani tych jego oczu, które zawsze świeciły przekornym blaskiem. Ani
tego, że zawsze podkreślał swoje ramiona i pośladki idealnie dopasowanymi
ciuchami, które uwypuklały tylko jego idealną sylwetkę. Jakie więc było moje
zdziwienie, kiedy zobaczyłem go z okularami na nosie, w niedbale związanych
włosach i starych dresach, jak siedział po turecku na krześle czytając jakąś
książkę i gryząc zakładkę. Wyglądał rozbrajając uroczo, ale… jak nie on. Nawet
z tymi niedobranymi okularami i znoszonym ubraniem przykuwał uwagę. Dalej był
przystojny, ale teraz nie emanował aurą pod tytułem „jestem bogiem seksu, wielb
mnie”. Wokół niego magicznie tworzyła się taka ciepła, domowa atmosfera.
Wyglądał na niesamowicie sympatycznego, normalnego chłopaka. Niestety chyba
zagapiłem się na niego ciut za długo, ponieważ w pewnym momencie podniósł wzrok
i spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi. Jego spojrzenie automatycznie stało
się chłodne, a na jego ustach zagościł ironiczny uśmieszek.
– Znamy się czy coś? –
rzucił po chwili. Byłem już tak zmęczony i tak zły po całym dniu, że nie
wiedzieć czemu, obrzuciłem go zdegustowanym spojrzeniem od stóp do głów i
prychnąłem głośno.
– Nie sądzę. Po prostu
spędziliśmy kilka lat przypadkowo w tej samej przestrzeni, ale nie oczekuję od
tej bandy kretynów, żeby ktokolwiek mnie kojarzył. – Pożałowałem tego od razu,
gdy tylko powiedziałem to na głos. Trzeba było się nie odzywać i usunąć z
drogi, gdy była szansa. Zanim zdążyłem się odwrócić i odejść, zobaczyłem tylko
jak zamyka książkę i zdejmując okulary, przeciera zmęczonym gestem oczy.
– Siadaj, Tymek i daj
spokój – rzucił tylko. Brzmiał na zmęczonego, ale nie był ani zdegustowany tym,
że się do niego odzywam, ani zły za to, co powiedziałem przed chwilą.
– Skąd wiesz, jak się
nazywam? – zapytałem kompletnie wprawiony w osłupienie.
– Jeszcze przed chwilą
dostałem opierdziel, że go nie znam, a jak się przyznaję, to też mam dostać za
to ochrzan? No wiesz! – zaśmiał się krótko i pokręcił głową rozbawiony. Chyba
pierwszy raz słyszałem go tak naprawdę śmiejącego się. Serducho znów przez
chwilę zabiło mi mocniej, ale zaraz otrząsnąłem się i usiadłem obok niego w
dość niezręcznej ciszy.
– Co tak właściwie tu
robisz? – zagadnął znienacka.
– Mógłbym ciebie zapytać
o to samo – mruknąłem w odpowiedzi, nie za bardzo chcąc się zwierzać.
– Ale ja zapytałem
pierwszy – odpowiedział szybko i wyszczerzył zęby z satysfakcją. Wzruszyłem na
to ramionami i powiedziałem krótkie:
– Zwiedzam. – Nie
wiedzieć czemu zaczął się śmiać w odpowiedzi.
– Wiesz, o tej porze to
nie za bardzo jest co tu zwiedzać – wysapał wreszcie. – Tam masz toalety, tam
wyjście, tam dyżurkę, a tam kilometry korytarzy – mówił wskazując palcem. – I
to tyle. – Nie wiedząc, co robić skinąłem tylko głową. Stawałem się coraz
bardziej zakłopotany.
– A ty? Co tu robisz? –
zapytałem, żeby jakoś podtrzymać rozmowę. W odpowiedzi pomachał mi książką
przed nosem.
– Czytam. Korzystam, póki
zołza mnie jeszcze nie znalazła – powiedział ściszonym głosem i zachichotał.
Nie mogłem wyjść z podziwu jak inny jest od tej wersji, którą znam na co dzień.
– A powiedz mi, co robisz tutaj? Tak ogółem.
– Ja… – zająknąłem się
lekko. Wydawał się być autentycznie zaciekawiony, ale nie wiedzieć czemu, jakoś
nie chciałem się spowiadać z mojego pobytu. – Nie chcę o tym mówić.
– W porządku. Chociaż
wiesz… Każdy tutaj ma chyba podobny powód – wzruszył ramionami i przez chwilę
przyglądał mi się, przygryzając policzek.
– Pewnie tak… To ja tego…
Nie będę ci przeszkadzał – powiedziałem wstając i kierując się w stronę
schodów.
– Spoko. Mnie pewnie też
zaraz przydybią i będę się musiał z pigułą kłócić – rzucił, skinąwszy głową.
Nie wiedząc, co jeszcze mogę powiedzieć, zacząłem wracać do siebie, ale na
schodach minąłem się z jedną z pielęgniarek dyżurujących. Zdążyłem tylko
usłyszeć.
– Uno! No gorzej, jak z
dzieckiem, a pomyślałby kto, że jesteś dorosły. Ile mam cię szukać? Wracaj
natychmiast do sali, bo Bóg mi światkiem, skonfiskuję ci wszystkie te twoje
tomiszcza! Zrozumiano?
– No już idę, już idę.
Dałaby siostra raz spokój – jęknął umęczony. Zdążyłem tylko później zauważyć,
że znika w drzwiach sali znajdującej się zaraz obok mojej. Nie wiem, czemu, ale
raczej miałem złe przeczucia, co do tego wszystkiego. Mój pobyt tutaj i tak nie
zapowiadał się różowo, a teraz mam wrażenie, że wszystko, co mogło pójść źle,
właśnie poszło i zostałem uwięziony tu znowu, tym razem z Radkiem.
~~~~
Tak, jak obiecałam. Pojawiło się nowe opowiadanie z bardzo krótkim wstępem. Możecie spokojnie potraktować ten pierwszy rozdział jako prolog. Zapewniam, że im dalej, tym więcej i (oby) lepiej.
Enjoy!
Komentarze
Prześlij komentarz