Posty

10. Nasze wieczory

Obraz
Cześć i czołem! Tak, jak zapowiadałam na stronie na facebooku , tym razem z "małym" poślizgiem" ze względu na natłok zadań. Cieszę się, że jakoś udało mi się to dodać jeszcze w tym tygodniu. Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają, nawet jeżeli żadne z Was nie pozostawiło po sobie żadnego znaku. Czasem dobrze jest wiedzieć, że ktoś to czyta. A więc, zaglądajcie, sprawdzajcie, bo już niedługo zapowiada się coś ciekawego i to nie tylko w fabule! ; > Enjoy! ~~~~ Znów leżał pode mną. Kolejny raz tego wieczora. Ponownie moje dłonie błądziły leniwie po jego ciele, raz po raz wsuwając się pod materiał koszulki. Nie miałem w planach nic konkretnego. Obaj byliśmy raczej zmęczeni, ale nie zmieniało to faktu, że wciąż mogliśmy spędzić resztę czasu na delikatnych pieszczotach. Przymknąłem oczy czując, jak jego palce przechodzą powoli od mojej szyi ku karkowi i rozmasowują spięte po całym dniu wysiłku mięśnie. Nie udało mi się powstrzymać zadowolonego mruczeni

9. Jego znaczenie

Obraz
Any comments? Enjoy!           Jeszcze jakiś czas leżeliśmy przytuleni do siebie na kanapie, nie mając siły ani ochoty się ruszyć. Głaskałem go leniwie po plecach i rysowałem palcem nieokreślone wzory po jego nagiej skórze. Było mi błogo. – Nie wiem jak ty, ale ja bym coś przekąsił – zagadnąłem wreszcie, a on w odpowiedzi tylko zmarszczył nos i fuknął cicho. – A ja nie koniecznie. – Okej, to zamawiam pizzę – powiedziałem wesołym tonem i wychyliłem się trochę, żeby sięgnąć po telefon. Wybierając numer dorzuciłem prędko. – Nie myśl, że się wywiniesz. Za długo nic nie jadłeś. Poza tym właśnie spaliliśmy sporo kalorii, a ja padam z głodu po całym dniu treningu. – Fakt, nie pomyślałem o tym. Powinienem się powstrzymać trochę i dać ci się spokojnie ogarnąć. Znając ciebie to od śniadania nic nie jadłeś – zmierzył mnie spojrzeniem, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Miał rację, nie było co z nim dyskutować. Widząc to, pokręcił głową z dezaprobatą, a ja posłał

8. Nasze scalenie

Obraz
Ewidentnie muszę wstawiać komunikaty na początku. Tak więc surprise! Rozdział ósmy jest przed Wami! Dalej zachęcam do jakiejkolwiek reakcji. Każdy komentarz jest zawsze na wagę złota i bardzo zachęca do dalszego pisania.  W ogóle, nie spodziewałam się tego, ale jednak! 5000 wyświetleń. Dziękuję bardzo! PS. standardowo dziękuję pięknie Avieline za betowanie Enjoy! ~~~~ Cały środowy poranek nie mogłem się skupić. Wstałem jeszcze wcześniej niż zwykle i po raz nie wiem już, który sprawdziłem, czy mieszkanie na pewno jest posprzątane. Zmieniłem pościel i na wszelki wypadek przygotowałem dodatkowy komplet. Coś ściskało mnie w żołądku. Od kiedy tylko trening się rozpoczął, ja wciąż zerkałem na zegarek i nasłuchiwałem sygnału komórki. Trener co chwilę się na mnie darł, ale widziałem, jak mimo to podśmiechuje się na boku. Z rana zapowiedziałem wizytę znajomego i widocznie zżerała go ciekawość, kto to będzie, bo jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się ani

7. Moje oczekiwanie

Obraz
~~~~ Dla odmiany notka będzie tu, bo mam dziwne przeczucie, że nikt tego nie czyta. Tym razem rozdział jest wcześniej niż zwykle, ponieważ miałam trochę więcej czasu, a na blogu pojawiła się dziś magiczna liczba 4.444 wyświetleń, co mnie ucieszyło niezmiernie. Z przyjemnych informacji, rośnie liczba księgarni internetowych, w których można znaleźć pierwsze dwa tomy serii "Czas na wyczerpaniu". Chętnym polecam też zajrzenie na http://lubimyczytac.pl/autor/151379/b-d-b (tak, tak, żebrolajki zawsze w cenie). Wszystkim czytającym bardzo dziękuję. Łatwiej czasem przemóc się, gdy dopada zmęczenie, gdy wiem, że ktoś to kiedyś przeczyta. Zachęcam niezmiennie do pozostawiania po sobie jakiegoś śladu. Nieustanne podziękowania dla niezmordowanej Avieline za betowanie. Enjoy! Niestety doby mijały nieubłaganie. Po paru dniach skończył się jego pobyt w szpitalu, a mi czas zaczął się coraz bardziej dłużyć. Przed wyjazdem w

6. Nasze wytchnienie

Obraz
Wziął niepewnie jeden kawałek i wsadził go do ust. Przeżuwał go bardzo długo, a gdy w końcu go przełknął, wykrzywił się nieznacznie. – Nie przesadzaj, bo sam zacznę cię karmić – uśmiechnąłem się po raz kolejny, ale on zmierzył mnie złym spojrzeniem. – No już, już. Tylko żartowałem. Uno, spokojnie. – Łatwo ci mówić – burknął i sięgnął po następny mikroskopijny kawałek, ale zastygł w połowie, patrząc na mnie. – Pierwszy raz nazwałeś mnie „Uno”, wiesz? – Faktycznie… No cóż, zdarza się – wzruszyłem ramionami. Chwilę jeszcze na mnie patrzył, po czym wziął jedzenie do ręki i znów się zawahał. Postanowiłem jednak się wtrącić. – No, dalej. Słuchaj, wyglądasz świetnie, naprawdę. Musisz jeść. Chcesz znów przez to wszystko przechodzić? – Nie chcę. Po prostu czasem to silniejsze ode mnie. W szpitalu wiedzą i pilnują mnie, jak mogą, ale nie zawsze dadzą radę. Ostatnio jest trochę gorzej i już zagrozili mi, że prosto po rehabilitacji, wyślą mnie do kliniki