16. Moja wina

Panie i Panowie, przed Wami ostatni publikowany tu rozdział!
Zaczęło się dziać... A co będzie dalej? Dalej będzie w kwietniu. ( ;

Wszelkie informacje dotyczące postępów i inne ciekawe newsy pojawią się najpierw na profilu na fb, a za jakiś czas również na stronie poświęconej Numero Uno. Całość książki będzie dużo dłuższa, także tym, którym przypadło to opowiadanie do gustu mogę powiedzieć, że będzie jeszcze co czytać.

Być może będzie tu opublikowany świąteczny dodatek, jeżeli wyrobię się z pisaniem na czas, więc jeśli ktoś chciałby poczytać o świętach naszych panów, zapraszam serdecznie! ( ;

Enjoy!













Niedługo potem pożegnałem się z nimi i wyszedłem. Jakiś czas kręciłem się po mieście próbując się trochę uspokoić. Wiedziałem, że Uno nie będzie zadowolony, gdy usłyszy, co zrobiłem. Nie udało mi się wyładować na tyle, na ile bym chciał, więc skoczyłem szybko do hostelu i zabrawszy swoje rzeczy, pojechałem do domu rodziców. Myślę, że powinni się ucieszyć z mojego przyjazdu, bo ostatnio rzadko u nich bywałem. Rozmawialiśmy przez telefon czy przez Skype, ale przy napiętym grafiku nie było czasu na odwiedziny. Wszedłem jak najciszej przez bramkę i podszedłem do drzwi, starając się je otworzyć możliwie bezszelestnie. Widziałem palące się w kuchni światło, co oznaczało, że oboje są w domu i zapewne jedzą teraz późną kolację. Nie było żadnego sygnału, żeby mnie zauważyli, więc zdjąłem buty, a torbę rzuciłem przy drzwiach zaraz obok nich. Przed wycieraczką leżał nasz pies i widząc mnie, poderwał się na równe nogi, i w ostatniej chwili zdążyłem zgarnąć go z podłogi tak, żeby nie narobił hałasu. Na szczęście nie był duży, więc bez problemu mogłem go trzymać na rękach. Gdy zdążył się chociaż trochę nacieszyć, postawiłem go z powrotem i wszedłem do kuchni, stając w drzwiach.
– Dobry wieczór! – rzuciłem z uśmiechem i obserwowałem, jak moja mama rzuca na oślep sztućce i przewracając krzesło, biegnie się przytulić. To było bardzo w jej stylu. Była zawsze energiczna, przyjazna i niesamowicie dotykalska. Uwielbiała się przytulać czy mieć jakiś kontakt fizyczny z bliskimi podczas rozmowy czy czasem ot tak. Co mnie zdziwiło, ojciec również wstał i przytulił mnie po męsku, poklepując po plecach. To był ewenement. Tata był dokładnym przeciwieństwem mamy. Stonowany i poważny. Wszystkich trzymał na dystans. No, może poza żoną. Mama zawsze wiedziała, jak do niego trafić. Najwidoczniej wziął sobie do serca mój ostatni sukces z zawodów, jeżeli na powitanie zrobił coś więcej niż uścisk ręki.
– Siadaj, kochanie, siadaj do stołu, zaraz ci coś podam. Na pewno jesteś głodny. Na ile zostajesz? Powiedz, że nie na weekend, bo jak Boga kocham, skrócę cię o głowę – mówiła szybko, a na końcu sapnęła niezadowolona patrząc na mnie wyzywająco. W odpowiedzi parsknąłem cichym śmiechem i pokręciłem głową.
– Nie, nie, mamo. Spokojnie. Mam teraz urlop. Myślę, że posiedzę tu minimum dwa tygodnie. Może do miesiąca. – Słysząc to, moja mama pisnęła zadowolona i podstawiając mi pod nos talerz pełen bigosu domowej roboty, cmoknęła mnie w czubek głowy.
– No nareszcie, syn na miejscu. Jesteśmy z ciebie dumni. Byłeś świetny. Znajomi też nie mogą się nachwalić – trajkotała zadowolona, ojciec uśmiechał się pobłażliwie, patrząc na nią z ukosa, a ja starałem się tego nie komentować i spokojnie jadłem. Doskonale wiedziałem, że mama chwali się dosłownie wszystkim każdym moim, chociażby najmniejszym sukcesem. Po ostatnich zawodach na bank obrosła w piórka, a jej znajomi mają powoli dość. Taka już jest.
– Wiecie… – zacząłem ostrożnie. – Poznałem kogoś i zaczynało się układać, ale dzisiaj chyba ostatecznie to spieprzyłem. Ale jakieś tam szanse są.
– Nareszcie! Czas najwyższy! Myślałam, że już nigdy nie wyjdziesz z tej swojej skorupy, w której się zamknąłeś po Grześku – powiedziała, po czym zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mnie ukradkiem, zakrywając szybko usta dłonią. Grzesiek był swego rodzaju tabu u nas w domu. Nikt nie wspominał jego imienia w obawie, że się rozsypię. Kiedyś może faktycznie by tak było, ale od kiedy Uno wszedł z buciorami w moje życie, temat mojego byłego nagle przestał tak bardzo boleć.
– W porządku, mamo. Też tak myślałem. Zdecydowanie nie spodziewałem się, że kiedykolwiek skończę znów w związku, a już na pewno nie z Radkiem. Miałem go za nadętego kretyna, ale mocno się pomyliłem. Tylko chlapnąłem dziś przy jego rodzicach coś, czego nie powinienem. Myślałem, że wiedzą, a okazało się, że to miało być tajemnicą, a to dość delikatna sprawa. On mi tego nie wybaczy – mruknąłem zrezygnowany na koniec.
– Już nawet zdążyłeś jego rodzinę poznać… – rzuciła mama z wyrzutem, a ja spojrzałem na nią przepraszająco.
– To dość długa historia. Jest w szpitalu i musiałem się z nimi zabrać, żeby go odwiedzić, więc mimowolnie musiałem ich poznać – dodałem w gwoli wyjaśnień.
– Oj, a co mu jest?
– Mamuś, na razie nie chcę o tym rozmawiać, okej? – Spojrzałem na nią prosząco, a mój ojciec na szczęście postanowił się wtrącić.
– Nie magluj go. Wszystko powie, jak uzna to za stosowne. Daj chłopakowi trochę prywatności. Słuchaj, Tymek. Jak coś spieprzyłeś, to to napraw, jeśli tylko ci zależy. Jeśli wsypałeś go z czymś delikatnym to może być wściekły, ale nie rezygnuj łatwo. Kiedyś przez cały tydzień, codziennie biegałem do twojej matki z kwiatami, bo była tak zła, że nie chciała się do mnie odezwać. W końcu jej serducho zmiękło.
– Dzięki, tato. Będę się starał, ale może nie być łatwo. Jest bardzo uparty.
– Jest wart twoich starań? – zapytał krótko tata.
– Jest – odpowiedziałem natychmiast.
– No to się staraj i tyle w temacie – uśmiechnął się i uciął dyskusję.
Siedziałem w salonie z rodzicami, gdy rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i w gardle stanęła mi gula. Szybko przeprosiłem rodziców i poszedłem na górę, do mojego starego pokoju, w międzyczasie odbierając połączenie.
– Za dobre sprawowanie i grzeczne jedzenie wszystkiego mam telefon na wieczór. Teraz, jak już i tak wiesz, to mogę przynajmniej zadzwonić i pomarudzić – usłyszałem od razu w słuchawce.
– To świetnie – rzuciłem trochę na wymus. – Słuchaj, musimy pogadać. – Po tym w słuchawce zapadła. Wreszcie się odezwał.
– Nie mów, że chcesz zrywać…
– Nie, ale po tym co usłyszysz, ty możesz tego chcieć – powiedziałem ciężko.
– Co zrobiłeś? – zapytał prosto z mostu, a jego głosie dało radę dosłyszeć niebezpieczną nutę.
– Mogłem powiedzieć o parę słów za dużo o tym, co było z twoją matką… – przyznałem niechętnie. Znów odpowiedziała mi cisza.
– Zrobiłeś co?! – wydusił w końcu takim tonem, że już miałem pewność, że mam przesrane jak stąd do wieczności.

– Nie wiedziałem, że oni tego nie wiedzą i twój brat mnie wkurzył, i już nie panowałem nad tym… Uno? Uno, jesteś tam? – Na próżno gadałem do telefonu. Rozłączył się. Zwyczajnie po chamsku się rozłączył. Próbowałem kilkukrotnie się do niego dodzwonić, ale odrzucał każde połączenie. W końcu napisałem mu SMS–a „Proszę, zadzwoń. Daj mi wytłumaczyć”. Ale pozostało to bez odzewu. W pewnym momencie do mojego pokoju zajrzał tata i spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko skinąłem głową, dając odpowiedź na nieme pytanie. Miałem przesrane i to bardzo. Czekałem niemal do pierwszej rano, ale nie oddzwonił. Ani tego dnia, ani przez kolejny tydzień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

One shot - Nasz zwierzyniec

Akt I: Rozdział 1

Powroty bywają ciężkie, ale przyjemne